O Piśmie Świętym

poniedziałek, maja 07, 2007

Przyjaźń

Homilia ojca Jakuba Kruczka, przeora klasztoru dominikanów w Poznaniu, dotycząca dzisiejszej Ewangelii, nie była długa. Ale również przemówiła mi do wyobraźni. Ojciec Kruczek mówił o przyjaźni z Bogiem. Powiedział, że Bogu trzeba czasami poświęcić trochę czasu. Tak jak przyjacielowi. Przyjść do kościoła, kiedy nie jest to konieczne. Bezinteresownie. Takie małe dary z siebie, z własnego czasu, pozwalają na rozwój przyjaźni między nami, ludźmi. Przyjaźń między nami a Bogiem również wymaga takiej bezinteresowności.

I moja myśl. Czy Bogu jest to potrzebne? Nie wiem, chociaż z pewnością On się z tego cieszy. Ale na pewno jest potrzebne nam. Bo czy kościół jest dla chrześcijan "tylko" domem Ojca? Czy nie jest także naszym, wspólnym domem?

I moja myśl druga. Podzielcie na dwa wyrazy słowo "przyjaźń". "Przy" i "jaźń". Przyjaciel to ktoś, kto jest bardzo blisko nas, takich, jakimi jesteśmy naprawdę.

Może to przypadek, że nasz język tak skonstruował to słowo. A może nie? Polski język jest bardzo piękny. Dlaczego nie miałby być także mądry?

7 maja — pierwsze czytanie

Kiedy słuchałem dzisiejszego czytania z Dziejów Apostolskich (Dz 14, 5-18), czułem się dość niezwykle. Cały fragment był (i jest) dla mnie fascynujący, a kilka rzeczy szczególnie mnie uderzyło. Na tyle mocno, że postanowiłem poświęcić nieco czasu, by o nich opowiedzieć.

Po pierwsze, ucieczka Pawła i Barnaby. Czy to znaczy, że nie byli odważni? Nie. To znaczy, że byli rozsądni. Ich śmierć niczego dobrego by nie przyniosła, ponieważ mieli zupełnie inne zadanie do wykonania. Jezus powiedział przecież Apostołom: "Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego" (Mt 10, 23). Jeśli bowiem unikanie cierpień i prześladowań nie oznacza zaparcia się Chrystusa lub jakiejkolwiek innej zdrady dobra, to jest ono wręcz naszym obowiązkiem. (Por. także tekst o. Salija o chrześcijańskiej postawie wobec zła: http://www.mateusz.pl/ksiazki/js-npp/js-npp_30.htm).

Po drugie, uleczenie kaleki, który nigdy nie chodził. Cztery słowa: "Wiara potrzebna do uzdrowienia". Ani Jezus, ani Apostołowie nigdy nie leczyli jedynie ciała, ale także oczyszczali z grzechu duszę. Dokonywane przez nich uzdrowienie wiązało się zawsze z nawróceniem, metanoią, całkowitą zmianą trybu życia i sposobu myślenia. Do tego jednak potrzeba było wiary. Nie tylko uzdrowiciela, ale również tego, który miał być uleczony. Inaczej wszystko na nic.
(Możemy także przypuszczać — to już bardzo luźna myśl — że żadne uzdrowienie nie mogłoby się dokonać bez miłości).

Po trzecie, niesamowitość całej przedstawionej tu sytuacji. Świadkowie cudu wzięli Barnabę i Pawła za bogów, chcieli im złożyć ofiary. Kompletne pomieszanie. Apostołowie musieli rozedrzeć szaty i z krzykiem rzucić się w tłum (jak to mogło wyglądać?!), aby powstrzymać Likaończyków przed bluźnierstwem. I ledwie im się to udało.