sobota, października 28, 2006

Słowo na niedzielę

Jr 31, 7-9
Ps 126
Hbr 5, 1-6
Mk 10, 46-52


Czasami w Biblii najciekawsze, najbardziej intrygujące są niedopowiedzenia. Kiedy na przykład młodzieniec pytający Chrystusa, co ma zrobić, aby osiągnąć życie wieczne, odchodzi zasmucony po uzyskaniu odpowiedzi — ma bowiem wiele majętności — nie wiemy, co się z nim dalej stało. Był przecież zasmucony, a zatem nauka Jezusa musiała być dla niego czymś wartościowym. Może odszedł tylko po to, by wszystko przemyśleć, a potem powrócić. Może warto wierzyć, że jednak wrócił.

A wracając do jutrzejszej Dobrej Nowiny: niekiedy trudno wyznaczyć granicę między niedopowiedzeniami a subtelnymi szczegółami, odcieniami, które można skutecznie wyinterpretować z uważnej lektury. I ja nie będę tej granicy dziś przeprowadzał, natomiast chciałem zwrócić Waszą uwagę na zastanawiające zachowanie ludzi towarzyszących niewidomemu. Najpierw Wielu [z nich] nastawało na niego, żeby umilkł (Mk 10, 48); później wszakże, kiedy Jezus przystaje i każe go zawołać, otaczający Bartymeusza ludzie nagle stają się doskonale życzliwi. Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię (Mk 10, 49). Nie muszę mówić, że jeśli to ci sami ludzie — a wiele na to wskazuje — to ich nagła transformacja moralna wygląda na grubymi nićmi szytą.

Inny moment. Co mówi Jezus po uleczeniu Bartymeusza? Idź, to jest Jego pierwsze słowo. (Bądź Wierny/ Idź...). I jak czytamy, uzdrowiony rzeczywiście szedł za Nim drogą (Mk 10, 52). Znowu — nie wiemy, jak daleko doszedł i jak się zachował w Jerozolimie; jest jednak charakterystyczne, że konsekwencją uzdrowienia stała się także przemiana duchowa, metanoia, zasadnicza zmiana sposobu myślenia [żebym przejrzał (Mk 10, 51)] i trybu życia. Biblijne uleczenia nie są dokonywane just like that; one mają głębszy sens, pokazują, jak dzięki dotykowi Chrystusa przemienia się cały człowiek.

(W tym miejscu można przypomnieć, czemu Kościół jest tak sceptyczny wobec wszelkich form bioenergoterapii: uzdrowienie ciała to nie wszystko, jest jeszcze dusza, a czy i tej pomaga taka forma leczenia? Jeśli wierzyć kościelnemu nauczaniu — raczej nie bardzo...).