środa, grudnia 06, 2006

Nie zabijaj

Życie ludzkie nie jest wartością absolutną.

Takie postawienie sprawy może się wydać oburzające, a co gorsza — głupie. W końcu co może być cenniejszego niż ludzkie życie? A poza tym w Biblii mamy przecież jasny nakaz: Nie zabijaj. Bez warunków i bez osłonek. Zatem o czym tu jeszcze dyskutować?

Na początek dygresja. Pojęcie wartości absolutnej jest w ogóle pojęciem bardzo niebezpiecznym. Niektórzy z nas byliby pewnie skłonni uznać za taką wartość wolność. Inni prawdę. A może Wolność i Prawdę, na wzór Platona? Ale i z tych wartości żadna absolutna nie jest. Dlaczego?


O wolności można by długo. Najprościej jednak przypomnieć, że właśnie z hasłem Liberté na ustach szli do boju koryfeusze Wielkiej Rewolucji Francuskiej. A przy okazji popadali w rażącą sprzeczność, głosząc, że idee wolności i równości można ze sobą pogodzić... Ale to był jeszcze ten okres pięknej naiwności, w którym wierzono, iż połączenie wszystkich uniwersalnych ideałów jest możliwe. (Zainteresowanych odsyłam do wspaniałej książki Korzenie romantyzmu Isaiaha Berlina). Tymczasem jak pisze Tadeusz Żychiewicz w Poczcie ojca Malachiasza (kolejna świetna lektura!), jest oczywiste, że pragnienie wolności od prawa grawitacji nie jest rzeczą specjalnie rozsądną. Tych, którzy o tym nie wiedzą i którzy chcieliby się stać "wolni", czeka (niestety) zetknięcie z twardym podłożem. Uznajemy zatem za rzecz rozsądną i słuszną podporządkowanie się prawom przyrody. Nawet kiedy próbujemy je przekraczać, cały czas jest coś innego, czemu musimy oddać pierwszeństwo. Nawet twórcy samolotów, które dały ludzkości skrzydła, muszą pamiętać o nieubłaganych prawach fizyki. Dlaczego miałoby być inaczej w sprawach moralnych?

Wolność jest świadomością obowiązku. Nie jest jego odrzuceniem. Mówił o tym już Kant.

Ktoś powie: dobrze, a więc słuchając głosu sumienia, nie jesteśmy naprawdę wolni. Ma to jednak sens tylko wtedy, gdy zniewolonym nazwiemy i tego, kto powstrzymuje się od kradzieży zgubionego portfela. Posłuchał sumienia, a więc nie jest człowiekiem wolnym; wolny byłby wtedy, gdyby wbrew temu wewnętrznemu głosowi zdecydował jednak portfel ukraść. (W psychologii taki bunt przeciw ograniczeniu wolności nosi nazwę reaktancji).

Absurdalne? Tak. Bo też właśnie ad absurdum prowadzi nas jakakolwiek absolutyzacja pojęcia wolności.


Prawda. Jeden z trzech naczelnych ideałów Arystoklesa. Tożsama z Dobrem i Pięknem. Myśl, że można wyrządzić komuś szkodę, mówiąc mu prawdę, jest nieporozumieniem. Jest niedorzeczna. Prawda jest zawsze piękna i dobra.

Terapeuta podczas pracy. Lekarz przed człowiekiem nieuleczalnie chorym. Spowiednik w konfesjonale. Emisariusz państwowy ukrywający tajne dokumenty. Znajoma powstrzymująca się od powiedzenia drugiej znajomej, że ta ma nieładną sukienkę.

Czy to wszystko doprawdy jest aż tak jednoznaczne?


Prawda także nie jest absolutem. Albo raczej: jeśli jest absolutem, to zbyt łatwym. Wyzbądźmy się przekonania, że jedna prosta zasada, którą można racjonalnie odnaleźć, objąć rozumem i przekazać innym bez cienia wątpliwości, pozwoli stworzyć na świecie ład i porządek. To już wiemy. W tym jesteśmy mądrzejsi niż oświecenie.

Absolutem może być miłość. Czy raczej: Miłość. Caritas. Agape. Ale i ona mieni się w naszych oczach tyloma odblaskami tęczy, że o jednoznaczności nie ma tu mowy. Nieprzypadkowo święty Paweł opisał Ją w swoim liście tak pieczołowicie. A przecież i on nie mógł napisać o Niej wszystkiego.


Życie ludzkie nie jest wartością absolutną.


Już nie potrzeba przykładów z codzienności. Każdy bez trudu znajdzie ich dosyć. Ale co z koronnym argumentem: Nie zabijaj? Jakże moglibyśmy go odrzucić?


Clive Staples Lewis, profesor Uniwersytetu w Cambridge i przyjaciel Johna Tolkiena, twórca Opowieści z Narnii, był także głęboko wierzącym wyznawcą Chrystusa. Protestantem, anglikaninem, ale to nie ma dla nas znaczenia. Dla niego — w pewnym sensie — także nie miało. Pisał o wszystkich odcieniach chrześcijaństwa, wskazując na to, co je łączy w sprawach najważniejszych. Jego książki o religii i wierze — Cztery miłości czy Chrześcijaństwo po prostu — są jednymi z piękniejszych, jakie napisano.

Nie był jednak cukierkowy. Tam, gdzie trzeba uderzyć — uderzał z całych sił. Jeden z takich ciosów dotyczy właśnie pytania o życie i śmierć.

A wszystko tkwi w przekładzie.

Być może nie jest dobrze, że piąte przykazanie Dekalogu znamy jako Nie zabijaj. Może słuszniejszą wersją byłoby Nie morduj. Właśnie takie znaczenie ma bowiem, jak pisze Lewis, czasownik grecki użyty w Septuagincie. Przytacza również poglądy znanych mu specjalistów od hebrajskiego, z których wynika jasno, że o mordowaniu, nie zabijaniu, mówiło także stosowne słowo pierwszych autorów Biblii.

Pomyślmy kiedyś, co to zmienia. Bo zmienia wiele.


Chrześcijaństwo jest religią Absolutu. Ale to nie jest łatwy absolut. I nie wygląda na to, byśmy mogli znaleźć tak jasne i proste wskazówki dla naszej drogi w tym świecie. A jeśli ktoś twierdzi, że jest inaczej, jeśli przede wszystkim uważa, że on te wskazówki poznał i może je przekazać innym — wówczas miejmy się na baczności. Historia jest gorzką nauczycielką.

2 Comments:

Blogger Wojtek said...

Kołakowski pyta filozofów. Ja pytam Staszka.

1."Terapeuta podczas pracy. Lekarz przed człowiekiem nieuleczalnie chorym. Spowiednik w konfesjonale. Emisariusz państwowy ukrywający tajne dokumenty. Znajoma powstrzymująca się od powiedzenia drugiej znajomej, że ta ma nieładną sukienkę.

Czy to wszystko doprawdy jest aż tak jednoznaczne?


Prawda także nie jest absolutem. Albo raczej: jeśli jest absolutem, to zbyt łatwym. Wyzbądźmy się przekonania, że jedna prosta zasada, którą można racjonalnie odnaleźć, objąć rozumem i przekazać innym bez cienia wątpliwości, pozwoli stworzyć na świecie ład i porządek. To już wiemy. W tym jesteśmy mądrzejsi niż oświecenie."

Czy nie jest jednak tak, że mówimy, iż takie podejście do niektórych spraw, taka postawa i zachowanie jest niemożliwe, nieżyciowe i nieludzkie DLATEGO, że odwołujemy się do wizji świata i człowieka jaką znamy w jakiej na codzień się obracamy? Czy nie to było wielkim sukcesem chrześcijaństwa w pierwszych wiekach, że przemieniało ludzi ("różne stosowne cytaty z Ewangelii") ich wizję świata, że tworzyło nowy porządek?

2. Jeśli istotnie jest tak, jak mówią badacze - że Biblia sugeruje raczej nie morduj niż całkowicie zakazuje zabijania (co potwierdza poniekąd wypowiedź Jezusa do żołnierzy, bo nie krzywdzili więcej niż to konieczne), to w co tak naprawdę wierzą Ci wszyscy wierni, którzy są absolutnie przekonani, iż ich religia całkowicie zakazuje zabijania?

poniedziałek, stycznia 01, 2007 11:43:00 PM  
Blogger Staszek said...

Miało już nie być e-maili, ale komentarz to wszak nie e-mail...




Zestawienie z Kołakowskim brzmi groźnie i onieśmielająco... Spróbuję jednak powiedzieć tyle, ile umiem.


Na pewno nie możemy uciec od ograniczeń nakładanych przez współczesność. Zresztą wiedza o tym także sprawia, że jesteśmy mądrzejsi niż oświecenie. Wydaje mi się jednak, że wiedza o relatywności niektórych z rzeczy uznawanych dotąd za obiektywne pozostanie trwałym dorobkiem ludzkości.

Chrześcijaństwo rzeczywiście zmieniało świat. Ale czy kiedykolwiek stworzyło absolut inny od miłości nadprzyrodzonej, Miłości Bożej? Czy znajdziemy w Biblii triadę Platońską? Nie, odnajdziemy inną triadę: wiarę, nadzieję i miłość. Z nich zaś największa jest miłość, caritas. (W angielskim do dziś trzy cnoty teologiczne nazywają się: Faith — Hope — Charity. Charytatywność ma właśnie taki źródłosłów...). Nikt jeszcze nie zdołał zdefiniować, czym ona jest.

Owszem, Chrystus jest Drogą, Prawdą i Życiem, ale to nie jest Prawda w takim znaczeniu jak ta, o której pisałem. Anna Świderkówna pisała o pojmowaniu Prawdy przez ludzi dawnego Izraela — nie tyle jako prawdy logicznej, Arystotelesowsko-Akwinackiej zgodności czegokolwiek z czymkolwiek, ile raczej jako czegoś, na czym można się oprzeć. Na czym można zbudować dom. W co warto wierzyć, aby dobrze żyć.

Prawda absolutna istnieje. Ale prawda dostępna nam na ziemi nie jest z nią, jak sądzę, równoznaczna. Nawet podstawowe prawdy teologiczne nie są wcale takie jasne. Nawet prawda wiary: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre nagradza, a za złe karze — w odniesieniu na przykład do Sądu Ostatecznego, na którym człowiek prawdopodobnie (Prawdo-podobnie...) karze się sam, jest uproszczeniem. Czasami może wręcz groźnym uproszczeniem.

Wiara w istnienie tego, co absolutne nie jest wszak równoznaczna z wiarą w dostępność tego na ziemi. Nasz świat nie jest przecież doskonały; pewnie dlatego tak często jedno przykazanie kłóci się z drugim, jedna cnota z drugą. Ale przyjdzie taki czas i takie miejsce, że już tak nie będzie. Gdzie dziecko bezpiecznie zrodzone siądzie obok jagnięcia i lwa...




Zabijanie.

Sądzę, że wierni, którzy wyznają absolutny zakaz zabijania, wierzą w tego samego Boga. Pojmują Go inaczej, ale przecież żadnemu z nas pełne zrozumienie Pisma Świętego nie jest potrzebne do zbawienia. Więcej — jestem przekonany, że jeśli istnieje możliwość, iż przekazywanie pewnych wiadomości o Biblii mogłoby całkowicie zniszczyć czyjeś przekonania religijne, to należy się przedtem bardzo dobrze zastanowić. Bo nie wiemy, czy na miejscu tego, cośmy zburzyli, cokolwiek zostanie.

wtorek, stycznia 02, 2007 12:06:00 AM  

Prześlij komentarz

<< Home