Na dobry nowy rok
Teksty dzisiejszych czytań (które możecie znaleźć na Polskiej Stronie Biblijnej) są przepojone jednością i nadzieją. Jest także mowa o błogosławieństwie Bożym. W takim nastroju wkraczamy w nowy rok kalendarzowy. (Nowy rok liturgiczny — może warto przypomnieć — rozpoczęliśmy już w pierwszą niedzielę adwentu, a poprzedni zakończyliśmy uroczystością Chrystusa, Króla Wszechświata).
Jedność, błogosławieństwo i nadzieja to także ważne słowa dla uroczystości Świętej Bożej Rodzicielki. Dziś pragnę się skupić na dwóch aspektach jej macierzyństwa.
To, co piszę niżej, jest w zasadzie streszczeniem homilii Ojca Pawła Gużyńskiego (któremu dziękuję — zaocznie — za inspirację). Jeśli dodam jakąś myśl od siebie, nie omieszkam tego zaznaczyć nawiasem kwadratowym.
Sprawa pierwsza. Jak można mówić o świętym macierzyństwie Maryi, tak ważnym dla Wcielenia Chrystusa, współczesnemu człowiekowi? Poruszamy się tutaj między dwiema skrajnościami; z jednej strony zagraża nam naturalizm, sprowadzanie wszystkiego do biologii, z drugiej zaś — oderwanie od życia w przesłodzonym intelektualnym pouczaniu, cukierkowym — i infantylnym. [Prawdopodobnie w kategoriach tego dwustronnego niebezpieczeństwa można opisać wszystkie w ogóle trudności związane z wykładaniem treści Pisma Świętego].
Jak przezwyciężyć infantylizm [można go nazwać pseudonaukowym, a może i pseudoteologicznym]? Być może najlepiej jest sobie uświadomić, że zarówno Chrystus, jak i Maryja byli ludźmi. Niezwyczajnymi i zwyczajnymi zarazem. Jednym mocnym zdaniem: "Jeżeli ktoś sądzi, że pieluchy Jezusa pachniały fiołkami, to znaczy, że nie zrozumiał tego, iż Bóg stał się człowiekiem".
[O walce z naturalizmem w homilii nie było mowy. Być może dlatego, że ta postawa wśród chrześcijan wydaje się znacznie rzadsza].
Sprawa druga. Refleksja i odpowiedzialność. W Biblii odnajdujemy ważne słowa o tym, że Maryja rozważała i zachowywała wszystko w sercu swoim. Nie żyła bezrefleksyjnie, ale poddawała wszystko namysłowi. [Jej fiat, zgoda na urodzenie Mesjasza, także było świadomym aktem woli]. Jakież to odległe od aksjologii cywilizacji współczesnej, która refleksję i odpowiedzialność umieściła na samym dnie swojej hierarchii wartości. Już Fiodor Dostojewski w Braciach Karamazow pisał o tym, jak bardzo ciąży człowiekowi wolność; w inny sposób rozwinął tę myśl Erich Fromm w Ucieczce od wolności. [A tymczasem powstrzymanie się od decyzji jest także wyborem. Jeśli widzisz człowieka leżącego bez ruchu na ulicy, możesz wybrać tylko dwie możliwości: jego życie i jego śmierć. Niezrobienie niczego jest równoznaczne z wyborem drugim]. Życie poddane refleksji jest trudne, kosztowne, ciężkie. Ale tylko w ten sposób można być prawdziwie szczęśliwym. Inaczej przechodzi się obok własnego życia.
Jedność, błogosławieństwo i nadzieja to także ważne słowa dla uroczystości Świętej Bożej Rodzicielki. Dziś pragnę się skupić na dwóch aspektach jej macierzyństwa.
To, co piszę niżej, jest w zasadzie streszczeniem homilii Ojca Pawła Gużyńskiego (któremu dziękuję — zaocznie — za inspirację). Jeśli dodam jakąś myśl od siebie, nie omieszkam tego zaznaczyć nawiasem kwadratowym.
Sprawa pierwsza. Jak można mówić o świętym macierzyństwie Maryi, tak ważnym dla Wcielenia Chrystusa, współczesnemu człowiekowi? Poruszamy się tutaj między dwiema skrajnościami; z jednej strony zagraża nam naturalizm, sprowadzanie wszystkiego do biologii, z drugiej zaś — oderwanie od życia w przesłodzonym intelektualnym pouczaniu, cukierkowym — i infantylnym. [Prawdopodobnie w kategoriach tego dwustronnego niebezpieczeństwa można opisać wszystkie w ogóle trudności związane z wykładaniem treści Pisma Świętego].
Jak przezwyciężyć infantylizm [można go nazwać pseudonaukowym, a może i pseudoteologicznym]? Być może najlepiej jest sobie uświadomić, że zarówno Chrystus, jak i Maryja byli ludźmi. Niezwyczajnymi i zwyczajnymi zarazem. Jednym mocnym zdaniem: "Jeżeli ktoś sądzi, że pieluchy Jezusa pachniały fiołkami, to znaczy, że nie zrozumiał tego, iż Bóg stał się człowiekiem".
[O walce z naturalizmem w homilii nie było mowy. Być może dlatego, że ta postawa wśród chrześcijan wydaje się znacznie rzadsza].
Sprawa druga. Refleksja i odpowiedzialność. W Biblii odnajdujemy ważne słowa o tym, że Maryja rozważała i zachowywała wszystko w sercu swoim. Nie żyła bezrefleksyjnie, ale poddawała wszystko namysłowi. [Jej fiat, zgoda na urodzenie Mesjasza, także było świadomym aktem woli]. Jakież to odległe od aksjologii cywilizacji współczesnej, która refleksję i odpowiedzialność umieściła na samym dnie swojej hierarchii wartości. Już Fiodor Dostojewski w Braciach Karamazow pisał o tym, jak bardzo ciąży człowiekowi wolność; w inny sposób rozwinął tę myśl Erich Fromm w Ucieczce od wolności. [A tymczasem powstrzymanie się od decyzji jest także wyborem. Jeśli widzisz człowieka leżącego bez ruchu na ulicy, możesz wybrać tylko dwie możliwości: jego życie i jego śmierć. Niezrobienie niczego jest równoznaczne z wyborem drugim]. Życie poddane refleksji jest trudne, kosztowne, ciężkie. Ale tylko w ten sposób można być prawdziwie szczęśliwym. Inaczej przechodzi się obok własnego życia.
3 Comments:
Twój blog robi się niebezpieczny - wprawdzie to kazanie Ojca Pawła (któż inny powiedziałby o pieluchach pachnących fiołkami?), ale przywołując go wchodzisz na jego poziom - w porównaniu z kazaniem,które słyszałem dziś w moim kościele wygrywasz w cuglach...to po co śłuchać księdza na mszy?;]
Hmm... Nie wiem, jak się ustosunkować. Może lepiej nic nie powiem...
Tak. Reszta jest milczeniem...
Prześlij komentarz
<< Home