wtorek, kwietnia 03, 2007

Mężczyzną i kobietą stworzył nas. Czy nie mógł prościej?

Tytuł tego postu jest jednocześnie tytułem książki ojca Jacka Krzysztofowicza, który prowadził niedawno rekolekcje... no, u kogo? Zgadliście — u poznańskich dominikanów. Jego homilie i konferencje okazały się na tyle ciekawe, że zrobiłem z nich krótkie notatki, a co więcej — zakupiłem (na prezent) wspomnianą książkę. Sądzę, że zostanie mi wybaczone, jeżeli opowiem tutaj o wybranych wątkach tych rekolekcji.

Pierwsza homilia, poniedziałkowa (26 marca), przypadała w dzień święta Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie. Ojciec Krzysztofowicz poświęcił ją przede wszystkim sprawom ryzyka i zmiany. Maryja — mówił — musiała zdawać sobie sprawę, że jeśli rzeczywiście zajdzie w ciążę, to wedle wszelkiego ziemskiego prawdopodobieństwa zostanie w najlepszym razie odtrącona przez Józefa, a w najgorszym — ukamienowana jako cudzołożnica. Ten wybór nie mógł być dla niej łatwy, a jej Fiat (pamiętacie z Modlitwy Pańskiej: Fiat voluntas tua?) było związane z ogromnym ryzykiem i wywróceniem do góry nogami całego dotychczasowego życia. To musiało wymagać ogromnej odwagi. I gotowości do zmiany.

Zagadnienie odwagi powróciła w konferencji, którą rekolekcjonista wygłosił po mszy. Zanim jednak do niego przejdziemy, jeszcze dwie myśli ojca Krzysztofowicza.

Myśl pierwsza: nie istnieje powołanie do kapłaństwa, małżeństwa czy samotności. Jest tylko jedno powołanie — do miłości. [Ta myśl nie była przez ojca dalej rozwijana, ale pojawia się jasne pytanie: czy w takim razie wybór stanu kapłańskiego miałby być wyłączną decyzją człowieka? Jak to się ma do Katechizmu Kościoła Katolickiego? Rzecz jest ciekawa i z pewnością zasługuje na sprawdzenie].

Myśl druga: ojciec nie lubi jasności i przejrzystości Katechizmu. W życiu, powiedział, rzadko co jest takie proste. Dostrzega jednak w Katechizmie dwa miejsca niepewności. Pierwsze dotyczy odwiecznego pytania o pochodzenie zła: unde malum. I Katechizm odpowiada: nie wiadomo. Nie wiadomo, skąd tak naprawdę wzięło się zło.

[Zajrzałem do Katechizmu i nie widzę tam bezpośredniego sformułowania "Nie wiadomo". Przytoczmy jednak punkt 309 (źródło: http://www.katechizm.opoka.org.pl/):
"Jeśli Bóg, Ojciec wszechmogący, Stwórca uporządkowanego i dobrego świata, troszczy się o wszystkie swoje stworzenia, to dlaczego istnieje zło? Tego pytania, równie naglącego jak nieuniknionego, równie bolesnego jak tajemniczego, nie wyczerpie żadna łatwa odpowiedź. Odpowiedzi na to pytanie udziela dopiero całość wiary chrześcijańskiej: dobroć stworzenia, dramat grzechu, cierpliwa miłość Boga, wychodząca ciągle naprzeciw człowieka przez Jego przymierza, odkupieńcze Wcielenie Jego Syna, dar Ducha Świętego, zgromadzenie Kościoła, moc sakramentów oraz wezwanie do szczęśliwego życia, do którego wszystkie wolne stworzenia są zaproszone, zanim przyjmą jeszcze to wezwanie; lecz mogą także - co jest straszną tajemnicą - z góry je odrzucić. Nie ma takiego elementu w orędziu chrześcijańskim, który nie byłby częściową odpowiedzią na pytanie o zło".

I punkt 324:

"Dopuszczenie przez Boga zła fizycznego i zła moralnego jest tajemnicą. Bóg ją wyjaśnia przez swojego Syna, Jezusa Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał, by zwyciężyć zło. Wiara daje nam pewność, że Bóg nie dopuściłby zła, gdyby nie wyprowadzał z niego dobra drogami, które poznamy w pełni dopiero w życiu wiecznym".

Czy w gruncie rzeczy nie oznacza to właśnie tyle co "nie wiadomo"?].

Drugie miejsce niepewności, drugie pęknięcie dotyczy związku mężczyzny i kobiety. Pełna harmonia między nimi — mówi nasz Katechizm — na tym świecie nie wydaje się możliwa.

Dlaczego?