O Piśmie Świętym

środa, kwietnia 04, 2007

Judasz

Dwie krótkie mysli po lekturze dzisiejszej Ewangelii (Mt 26, 14-25).


1. Przypis Biblii Tysiąclecia: trzydziesci srebrników to ustalona w Prawie cena niewolnika. Znaczące.


2. Jak to się stalo, że Jezus powiedzial Judaszowi wyraźnie, że ten Go zdradzi — a uczniowie w żaden sposób na to nie zareagowali, tylko dalej jedli i pili? Czy to bylo powiedziane w sekrecie? Jesli tak, to może i pytanie Judasza "Czy nie ja, Rabbi?" bylo zadane tylko Jezusowi, a nikt inny go nie uslyszal? Jesli tak — to dlaczego, co to znaczylo wtedy... I co to oznacza dzisiaj?

Dla porządku

Dla porządku muszę zaznaczyć, że nie aprobuję bezwyjątkowo wszystkiego, co powiedzial ojciec Krzysztofowicz. Nie ma teraz czasu na dokladniejszą analizę, ale wydaje się, że psycholog móglby podać w wątpliwosć niektóre z tez.

Niemniej ogólnie rzecz biorąc, uważam te rekolekcje (które staralem się przedstawić możliwie wiernie; moje wlasne refleksje albo dopowiedzenia znajdują się w nawiasach kwadratowych) za bardzo ciekawe i pouczające. I myslę, że z większoscią rzeczy się zgadzam.

wtorek, kwietnia 03, 2007

Kobieta

(Niniejszy post jest streszczeniem jednego z kazań ojca Jacka Krzysztofowicza OP).

W naturze mężczyzny leży siła i odwaga. W naturze kobiety — miłość i piękno.


Piękno. Drogie Panie: jesteście piękne. I nie musi tutaj chodzić o wygląd zewnętrzny — chociaż o niego także. Nie jest niczym dziwnym, jeśli kobieta dba o to, by wyglądać pięknie.


Miłość. Chłopcy ze sobą rywalizują. Przyjaźnie powstają u nich dopiero potem. Dziewczęta znacznie wcześniej szukają przyjaciółek. W byciu kobietą tkwi głęboka potrzeba bliskości.


Ewa została stworzona jako ostatnie dzieło rąk Boga. Żartowniś mógłby powiedzieć, że to dlatego jest tak skomplikowana. Ale można także uznać, że to kobieta jest najdoskonalszym z Bożych dzieł. Jest uwieńczeniem i ukoronowaniem wszelkiego stworzenia.

Dlaczego zatem Chrystus był mężczyzną? Może dlatego, że jego ogołocenie i poniżenie musiało być najgłębsze, sięgnąć samego dna. Ale też może dlatego, że Jego misja na ziemi wymagała trzech rzeczy: działania — siły — i samotności.

Adam przez pewien czas był sam. Ewa nigdy nie była sama. Narodziła się u boku mężczyzny. Dlatego mężczyzna może znosić samotność (chociaż także on jest stworzony do miłości); kobieta nie. [Może dlatego kobiety w Kościele rzymskokatolickim nigdy nie przyjmowały sakramentu kapłaństwa? Ale może też dlatego — to zdanie ojca Krzysztofowicza — że byłyby lepsze od mężczyzn. Uważniejsze. Bliższe. Może byłyby takie również w polityce. Gdzie byłoby jednak wówczas miejsce dla mężczyzn? A przecież powiedzieliśmy, że mężczyzna, który nie znajduje ujścia dla swojej siły w odpowiedzialnym sprawowaniu władzy, wykorzysta ją do czegoś zupełnie innego — często złowrogiego]. Dlatego do spowiedzi u ojca Krzysztofowicza przyszła kiedyś kobieta, która wytrzymała pięćdziesiąt sześć lat z mężem, mimo że ten ją bił i znieważał. I dopiero po ponad pół wieku wyrzuciła to wszystko z siebie. Dlaczego nie zrobiła tego dziesięć — dwadzieścia — pięćdziesiąt lat wcześniej? Powinna. Potrzeba bliskości NIGDY nie może przesłonić kobiecie tego, że jest bita i znieważana. ZAWSZE należy szukać pomocy, i to jak najwcześniej.


W kobiecie istnieje pęknięcie, które jest spadkiem Ewy. To pęknięcie to lęk przed bliskością. Pamiętacie, co stało się z Ewą, gdy Bóg zapytał Adama o zakazany owoc? Została odrzucona. Porzucona. Dlatego dzisiaj Ewa także może latać. Może być "piotrusiowata". Lata jednak nie z powodu lęku przed odpowiedzialnością — ale dlatego, że obawia się bliskości. Tylko ten, kto jest blisko, może nas naprawdę zranić.


Powołaniem mężczyzny jest ojcostwo; powołaniem kobiety — macierzyństwo. Nie tylko biologiczne, ale też rozumiane znacznie szerzej — jako wszelka opieka nad życiem.

Urodzenie dziecka utwierdza kobietę w jej kobiecości, daje jej jasne potwierdzenie własnej natury. Za to mężczyzna nie znajdzie niczego, co raz na zawsze utwierdzi go w poczuciu męskośći. On ciągle będzie sobie musiał ją udowadniać. Tak już z nami jest.

Być kobietą jest łatwiej niż mężczyzną. Bo kobiecość tkwi w Waszej naturze od początku; męskości trzeba się dopiero uczyć. Mężczyzna nie wie, jak ma się opiekować dzieckiem; może się tego dopiero dowiedzieć. Dla kobiety jest to oczywiste i instynktowne. Dziewczynka staje się kobietą w sposób naturalny; chłopiec do ojcostwa musi dorosnąć i musi je wybrać, a potem wiele razy potwierdzać swoją decyzję.

Ale być kobietą jest też trudniej niż mężczyzną. Bo kobiecość bardziej boli. Bo wyrządzamy Wam znacznie więcej krzywd i cierpienia niż Wy nam. Pewnie istnieją kobiety, które nie zostały skrzywdzone przez mężczyzn... Ale ile ich jest?


Kobieta z dzieckiem jest najpiękniejsza. Ale dzieci trzeba oddać światu. Nie wychowujemy ich po to, aby z nami zostały, lecz po to, by je wypuścić spod naszych skrzydeł. Jeżeli tak zrobimy, to wrócą — z miłością.

Oddanie dzieci jest dla kobiety trudniejsze niż dla mężczyzny. Dobrze to widać po Salome, żonie Zebedeusza. Jej mąż nie udał się za Chrystusem, nie towarzyszył swoim synom; ona za nimi poszła (Mt 20, 20-23). Może tak naprawdę podążała za Jezusem, On przyciągnął do siebie wiele kobiet... Ale jakoś nie wydaje mi się.


Dla pewności. Nie chodzi o to, aby sztucznie podtrzymywać tradycyjny podział ról w rodzinie. Jeżeli kobieta chce pracować, podróżować, robić cokolwiek innego — to jest jej święte prawo. Ale nie starajcie się być jak my. Przecież my również nigdy nie będziemy Wami.


Kobietą i mężczyzną stworzył nas — czy nie mógł prościej?

Druga homilia

(Niniejszy post jest streszczeniem jednego z kazań ojca Jacka Krzysztofowicza OP).

Kolorem Wielkiego Postu jest fiolet. Małe dziecko może się bardzo zdziwić, kiedy podczas nieuważnego malowania słońca i nieba, żółtą i niebieską kredką, słońce zacznie się nagle robić zielone. Zieleń jest zespoleniem tych dwu barw podstawowych. Podobnie fiolet. Fiolet składa się z czerwieni i błękitu.

Czerwień — to krew. Ale to także materia. Ziemia. Wszystko, co wiąże nas z tym światem.

Błękit — to symbol czegoś, co znajduje się ponad nami. Nieba. Ktoś, kto patrzy wzwyż, będzie widział na niebiesko.

W naszym życiu może być za dużo czerwieni. Wtedy zapominamy się w doczesności.

Ale w naszym życiu może być także za dużo błękitu. Wówczas odwracamy się od spraw doczesnych, pozostawiając je ich własnemu biegowi. To również jest podejrzane. Można być podejrzliwym wobec wszelkich form pobożności, które odwracają się od tego świata. Na nim również mamy swoje zadanie do wykonania.

Mężczyzna

(Niniejszy post jest streszczeniem jednego z kazań ojca Jacka Krzysztofowicza OP).

Gdzie został stworzony mężczyzna? Jeżeli Wasze pierwsze skojarzenie (tak jak moje) brzmi "w raju", to nie jest ono słuszne. Mężczyzna został stworzony poza rajem. Dopiero potem został do niego przeniesiony. Zatem miejscem, w którym się narodził, była przestrzeń nieuporządkowana, dzika, może groźna. I tam, panowie, jest również nasze miejsce.

Definicją męskości jest siła. Odwaga. Nomen omen — męstwo. Nie tyle siła fizyczna, co duchowa. Moc. Do tego, aby zmieniać świat, zwłaszcza tam, gdzie nie jest łatwo — w miejscu takim jak to, w którym narodził się Adam. Odwaga do podejmowania ryzyka. Odwaga umożliwiająca zmianę.

Kobieta nie powinna się dziwić, że mężczyzna szuka. Że nie może spędzić całego życia w domu. Adam narodził się w miejscu dzikim. Jeśli zbyt długo przebywa w miejscu, w którym wszystko jest bezpieczne, proste i uporządkowane, odczuwa niepokój. To nie jest jego świat. Dlatego będzie opuszczać dom. Ale będzie także do niego wracać.


Pierwszy grzech, jaki mężczyzna popełnia w raju, jest związany z zaprzeczeniem jego sile. Jest nim bierność. Gdzie był Adam, kiedy wąż kusił Ewę? Niestety — był z nią. A może tylko patrzył z oddali? Ale patrzył i słyszał, i milczał. Nie miał odwagi. Był bierny.

Ostatnim błędem mężczyzny w raju był zaś strach. Strach i odmowa przyjęcia odpowiedzialności. Nie, Panie Boże, to nie ja jestem winny. To ona. To ona dała mi jabłko. Ja zjadłem, ale to ona jest wszystkiemu winna. Nie karz mnie, tylko ją. To ona.

Ta bierność i ten strach pozostały w nas aż do dzisiaj. Ale nie taka jest nasza prawdziwa natura. Być mężczyzną — to znaczy mieć odwagę, aby podjąć odpowiedzialność. Mieć odwagę sprawować władzę. Władza jednak nie polega na rozkazywaniu. Władza polega na podejmowaniu odpowiedzialnych decyzji.

Siłę, która jest niezbędna do sprawowania władzy, mężczyzna może odnaleźć w Bogu i w sobie samym. Nie powinien jej jednak szukać w kobiecie. Owszem, kiedy jest młody, może poszukiwać schronienia u Mamy. Może. To naturalne. Ale nie powinien tego robić, kiedy jest już dorosły. Drugim grzechem mężczyzny Adama w raju było właśnie przełożenie kobiety ponad Boga, podporządkowanie się jej zamiast poszukiwania siły w Bogu i sobie samym. Nie, nie chodzi o to, aby kobieta była istotą niższą od mężczyzny. Ale chodzi o to, że siła nie tkwi w kobiecości. Tkwi w męskości. Dorosły mężczyzna, który siłę i odpowiedzialność dostrzega w kobiecie — i przychodzi po to, aby je od niej czerpać — jest mężczyzną niedojrzałym.

Jednocześnie mężczyznom jest potrzebna władza, w takim sensie, w jakim o niej tutaj mówimy. Mężczyzna, który nie wykorzysta swojej siły dla innych, będzie ją zużywał dla własnej korzyści — albo przeciw innym.

[A mężczyźni wzniecający wojny, zapytacie? Myślę, że to często (pewnie nie zawsze) tacy, w których jest może siła, ale nie ma odpowiedzialności. Czy wojna może być ucieczką od trudnych decyzji?].


Mężczyzna może być Piotrusiem Panem. Zazwyczaj znamy tylko film, a tymczasem książka Jamesa Barriego o chłopcu, który obawia się dorosnąć, jest jedną z najmądrzejszych opowieści o mężczyznach. Mężczyznach, którzy boją się dojrzałości, bo kiedy dorosną, przestaną latać. Będą musieli zacząć chodzić. Dlatego całe swe życie spędzają w przestworzach, gdzie mają wolność nieskrępowaną odpowiedzialnością. Ale powołaniem mężczyzny nie jest latanie.


Powołanie mężczyzny urzeczywistnia się najpełniej w byciu ojcem. Niekoniecznie w sensie biologicznym. Ojcem może być także kapłan, zakonnik. [Nauczyciel]. Każdy, kto bierze na siebie odpowiedzialność za innych, którzy nie są jeszcze gotowi na samodzielność i na własne ojcostwo.

Aby być ojcem, trzeba najpierw nauczyć się być synem. Władza wymaga nauczenia się posłuszeństwa. Bo władza jest służbą. [Jest myciem nóg podczas Ostatniej Wieczerzy].

Najpiękniejszą opowieścią biblijną o istocie ojcostwa jest historia synów Zebedeusza (Mt 4, 21-22). Kiedy Jezus woła ich do siebie, zostawiają wszystko i idą za nim. Zebedeusz nie powstrzymuje ich. Pozwala im odejść. Rozumie, że taka jest rola ojca. [Jan Chrzciciel także oddał swoich uczniów, wychowanków, Jezusowi].

Ojciec zawsze będzie bardziej gotów do tego, aby oddać swoje dzieci światu — niż matka. Dla matki oddanie dzieci jest znacznie trudniejsze.


Być mężczyzną — to znaczy być silnym i odpowiedzialnym. Panowie — to w nas jest. Ale urzeczywistnienie naszego powołania nigdy nie odbywa się bezwiednie. Ono zawsze wymaga świadomej decyzji, gotowości na podjęcie ryzyka i dokonanie zmiany. Ojcostwo oznacza odpowiedzialność.

Niech Moc będzie z Wami.

Mężczyzną i kobietą stworzył nas. Czy nie mógł prościej?

Tytuł tego postu jest jednocześnie tytułem książki ojca Jacka Krzysztofowicza, który prowadził niedawno rekolekcje... no, u kogo? Zgadliście — u poznańskich dominikanów. Jego homilie i konferencje okazały się na tyle ciekawe, że zrobiłem z nich krótkie notatki, a co więcej — zakupiłem (na prezent) wspomnianą książkę. Sądzę, że zostanie mi wybaczone, jeżeli opowiem tutaj o wybranych wątkach tych rekolekcji.

Pierwsza homilia, poniedziałkowa (26 marca), przypadała w dzień święta Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie. Ojciec Krzysztofowicz poświęcił ją przede wszystkim sprawom ryzyka i zmiany. Maryja — mówił — musiała zdawać sobie sprawę, że jeśli rzeczywiście zajdzie w ciążę, to wedle wszelkiego ziemskiego prawdopodobieństwa zostanie w najlepszym razie odtrącona przez Józefa, a w najgorszym — ukamienowana jako cudzołożnica. Ten wybór nie mógł być dla niej łatwy, a jej Fiat (pamiętacie z Modlitwy Pańskiej: Fiat voluntas tua?) było związane z ogromnym ryzykiem i wywróceniem do góry nogami całego dotychczasowego życia. To musiało wymagać ogromnej odwagi. I gotowości do zmiany.

Zagadnienie odwagi powróciła w konferencji, którą rekolekcjonista wygłosił po mszy. Zanim jednak do niego przejdziemy, jeszcze dwie myśli ojca Krzysztofowicza.

Myśl pierwsza: nie istnieje powołanie do kapłaństwa, małżeństwa czy samotności. Jest tylko jedno powołanie — do miłości. [Ta myśl nie była przez ojca dalej rozwijana, ale pojawia się jasne pytanie: czy w takim razie wybór stanu kapłańskiego miałby być wyłączną decyzją człowieka? Jak to się ma do Katechizmu Kościoła Katolickiego? Rzecz jest ciekawa i z pewnością zasługuje na sprawdzenie].

Myśl druga: ojciec nie lubi jasności i przejrzystości Katechizmu. W życiu, powiedział, rzadko co jest takie proste. Dostrzega jednak w Katechizmie dwa miejsca niepewności. Pierwsze dotyczy odwiecznego pytania o pochodzenie zła: unde malum. I Katechizm odpowiada: nie wiadomo. Nie wiadomo, skąd tak naprawdę wzięło się zło.

[Zajrzałem do Katechizmu i nie widzę tam bezpośredniego sformułowania "Nie wiadomo". Przytoczmy jednak punkt 309 (źródło: http://www.katechizm.opoka.org.pl/):
"Jeśli Bóg, Ojciec wszechmogący, Stwórca uporządkowanego i dobrego świata, troszczy się o wszystkie swoje stworzenia, to dlaczego istnieje zło? Tego pytania, równie naglącego jak nieuniknionego, równie bolesnego jak tajemniczego, nie wyczerpie żadna łatwa odpowiedź. Odpowiedzi na to pytanie udziela dopiero całość wiary chrześcijańskiej: dobroć stworzenia, dramat grzechu, cierpliwa miłość Boga, wychodząca ciągle naprzeciw człowieka przez Jego przymierza, odkupieńcze Wcielenie Jego Syna, dar Ducha Świętego, zgromadzenie Kościoła, moc sakramentów oraz wezwanie do szczęśliwego życia, do którego wszystkie wolne stworzenia są zaproszone, zanim przyjmą jeszcze to wezwanie; lecz mogą także - co jest straszną tajemnicą - z góry je odrzucić. Nie ma takiego elementu w orędziu chrześcijańskim, który nie byłby częściową odpowiedzią na pytanie o zło".

I punkt 324:

"Dopuszczenie przez Boga zła fizycznego i zła moralnego jest tajemnicą. Bóg ją wyjaśnia przez swojego Syna, Jezusa Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał, by zwyciężyć zło. Wiara daje nam pewność, że Bóg nie dopuściłby zła, gdyby nie wyprowadzał z niego dobra drogami, które poznamy w pełni dopiero w życiu wiecznym".

Czy w gruncie rzeczy nie oznacza to właśnie tyle co "nie wiadomo"?].

Drugie miejsce niepewności, drugie pęknięcie dotyczy związku mężczyzny i kobiety. Pełna harmonia między nimi — mówi nasz Katechizm — na tym świecie nie wydaje się możliwa.

Dlaczego?